Autor Wiadomość
ZjedzBabciKorale
PostWysłany: Pią 2:02, 24 Sty 2014    Temat postu: Za pięć godzin zobaczę Jezusa. Dziennik więzienny.

Nie tak dawno temu był sobie we Francji młody mężczyzna, Jacques Fesch, który potrzebował pieniędzy. Za namową kolegów postanowił je ukraść. W 1954 r. uczestniczył w napadzie na kantor i podczas ucieczki śmiertelnie postrzelił policjanta. W 1957 r. wykonano na nim karę śmierci przez zgilotynowanie (miał 27 lat). W 1995 r. arcybiskup Paryża uruchomił procedurę jego beatyfikacji. W 2011 r. zakończył się etap diecezjalny jego procesu beatyfikacyjnego i teraz dokumenty będzie badać w Watykanie specjalna komisja. Kto wie, może niedługo będziemy mieli nowego "błogosławionego", a potem "świętego".

Fesch nie był kryminalistą ani urodzonym przestępcą, pochodził z normalnej rodziny (rodzice jednak się rozwiedli). Wiódł życie bon-vivanta, playboya i hulaki (m.in. zostawił swoją żonę i córkę, miał też dziecko z inną kobietą). W więzieniu się nawrócił. Przez dwa ostatnie miesiące życia pisał dziennik, zadedykowany swojej 6-letniej wówczas córce. Pisał tak:

"Moja kochana córeczko, To jest mój dziennik, jedyne moje dobro, które zapisuję tobie z braku innych dóbr, jakie ojcowie mają zwyczaj dawać swoim dzieciom. To, co mam, daję ci na dzień, gdy staniesz się kobietą i będziesz mogła, dzięki tym linijkom, prześledzić życie tego, który był twoim tatą i ani przez chwilę nie przestał cię kochać. (...)"

Czym jest ten dziennik?

"Nie mam żadnych talentów literackich, toteż będę pisał do ciebie każdego dnia po kilka linijek. Będę ci w nich relacjonował, co robię, jakie mogą być moje wrażenia, myśli, a także wspomnienia. W ten sposób poznasz mnie i powoli przeszłość i teraźniejszość staną się jednym, by doprowadzić do tego aktu, dla którego się urodziłem, a który wypływa z wielkiego miłosierdzia."

Fesch pisał do ostatnich chwil zanim został zabrany z celi na gilotynę. Ponieważ wtedy we Francji karę śmierci wykonywano zawsze o piątej rano, ok. północy 30 września 1957 r. Fesch pisał tak:

"Nie jestem sam, Bóg jest ze mną. Tylko 5 godzin życia! Za 5 godzin zobaczę Jezusa. Jak dobry jest Pan. Nie czeka na wieczność, by wynagrodzić swoich wybranych. Pociąga mnie już łagodnie ku sobie, dając mi pokój, który nie jest z tego świata."

Dziennik Fescha, na początku ciekawy, szybko staje się nudny. Szczególnie nie podoba mi się sposób w jaki Fesch formułuje zdania i jakiego słownictwa używa - zbytnio przypomina to kościelne kazania.

Po przeczytaniu dziennika nie sposób nie zadać sobie pytania: na czym polega Boża sprawiedliwość stawiająca znak równości między tymi, którzy przez całe życie trudzili się, żeby zasłużyć na niebo, i tymi którzy nawrócili się i dobrze przeżyli ostatnie miesiące życia (lub nawet ostatnie chwile po spowiedzi na łożu śmierci)?


P.S. Na koniec - lubię czytać o prawdziwych ludziach, o tym co przeżyli, do czego byli zdolni, co byli w stanie zrobić ze swoim życiem. Zawsze wtedy porównuję się do nich, ale zwykle wychodzi to na moją niekorzyść.

Powered by phpBB © 2001 phpBB Group