Forum 80th Strona Główna 80th
Tawerna pod 80tką
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

2021-03-12 Początku ciąg dalszy

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum 80th Strona Główna -> Zwykłe uczynki / Główna kampania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
White Lion
PrzeMadaFaka



Dołączył: 09 Maj 2007
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce

PostWysłany: Czw 21:25, 11 Mar 2021    Temat postu: 2021-03-12 Początku ciąg dalszy

Odpoczywając i jedząc pod Kaczym Kuprem przejrzeliście papiery które wpadły wam w ręce.

Po przekartkowaniu księgi wypadł z niej pojedynczy pergamin, który okazał się być listem z resztkami lakowanej pieczęci.
Na szczęście napisany był w zrozumiałym dla was lokalnym dialekcie języka ludzkiego.
Jego treść brzmiała:
"Triarze !
Zgodnie z umową otrzymujesz potrzebne ci ingrediencje oraz zapas złota niezbędna to przeprowadzenia całej operacji.
Uważaj na koboldy, to podstępne i zdradzieckie kreatury. Jeśli zwęszą gdzie trzymasz swoje złoto to nie zawahają się poderżnąć ci w nocy gardło.
Musisz cały czas utrzymywać ich w strachu przed tobą i twoja mocą.

Przesyłaj mi wieści o postępach prac do mojego domu w Everlund przynajmniej dwukrotnie w miesiącu.

Używaj też mojej różdżki z rozwagą gdyż jej moc jest potężna lecz nie nieskończona.
To do czego masz doprowadzić jest ważniejsze od wszystkiego co do tej pory zrobiłeś dla Zakonu.

Niech Książę Kłamstw prowadzi Twoje kroki !"

Sama księga ma wypełnione 12 z 20 kart. Jednak nie udało wam się jej odczytać ani nawet odgadnąć jakim językiem jest napisana.
Albo jest to język którego do tej pory nikt z was na oczy nie widział albo też informacje ukryte są w jakimś szyfrze. Możliwe też że jest zabezpieczona magią przed odczytaniem.

Trzy zabrane przez was pergaminy (z których dwa niestety uległy zniszczeniu przez strzały Narbeletha to:
Widzenie w ciemnościach (zniszczony)
Niewidzialność (zniszczony)
Otwarcie (ocalały pergamin)

Srebrny sztylet ma na swojej rękojeści wygrawerowany symbol białej czaszki w fioletowej otoczce.

Żelazny sygnet ma widoczny run który równie dobrze mógłby służyć do pieczętowania znaków.

Zebraliście też kilka szklanych buteleczek wypełnionych dziwną, gęstą substancją. Przekazaliście je przez Sierżanta do miejscowego aptekarza. Może on potrafi określić co to za substancja.

W porze kolacji w karczmie było tłoczno.
Wiele osób chętnie stawiało wam kufel piwa lub szklanicę wina żeby posłuchać o tym co przeżyliście w jaskiniach pod miastem.
Sami również usłyszeliście wieści o walkach z orkami na wzgórzach okalających Mirabar na północy.
Powoli, przysypiając przy stołach, udaliście się po kolei do waszych pokojów.



O poranku obudziły was smakowite zapachy smażonego boczku z karczemnej kuchni. Pomimo że mielibyście ochotę zostać po kocami kolejny dzień to jednak zwlekliście się na dół sprawdzić co karczmarz przygotował na śniadanie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez White Lion dnia Pon 19:00, 15 Mar 2021, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
White Lion
PrzeMadaFaka



Dołączył: 09 Maj 2007
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce

PostWysłany: Pon 22:27, 15 Mar 2021    Temat postu: 2021-03-12 Początku ciąg dalszy

Pomimo niezbyt dużego entuzjazmu do ponownego schodzenia pod ziemię udaliście się na plac do studni.
Tym razem ziemny tunel prowadzący ze studni do jaskiń wydał wam się nawet znajomy i zdecydowanie przyjemniejszy niż w jego poprzedniej wersji z czyhającym w środku robalem.

W jaskiniach od razu skierowaliście się do korytarza zasłoniętego iluzją ściany.
Od razu zauważyliście po drugiej stronie na ścianie, na jej ręcznie wygładzonym fragmencie narysowany świecący run.
Naruk łatwo go zidentyfikował jako źródło magii utrzymującej iluzję.

Korytarz był mniejszy od głównej jaskini ale przy lekkim pochyleniu głowy pozwalał na w miarę swobodne przejście.
Po kilkudziesięciu ostrożnych krokach dostrzegliście rozwidlenie na którego środku leżało ciało dziwnego stworzenia - niby mrówki ale dużo większej i z dziwnymi szczypcami na jednej parze kończyn. Było martwe. Zdecydowanie martwe. W jego piersi (lub miejscu gdzie człowiek miałby pierś) widniały trzy wypalone dziury. Wasz expert od magii wszelakiej orzekł że przypominają ślady po magicznych pociskach co zaraz sprawdziliście patrząc na rany, które poprzedniego dnia odniósł Angbor. Wyglądały tak samo. Zaciekawiło was to że na głowie istota miała skórzany kaptur. Nietypowy element jeśli uznać że to dzikie zwierzę.

Korytarz w lewo był nadal wygodny podczas gdy w prawo obniżał się i stawał bardziej wąski. Oczywiste że wybraliście lewy. Po 10-15 minutach doszliście nim do przepaści nad ogromną otwartą przestrzenią w której nie widzieliście ani sufitu ani dna ani przeciwległych ścian.
Metodą stukotu kamieni oceniliście jej głębokość na od 20 do 40 metrów.
Po dwukrotnym sprawdzeniu że po ścianach dookoła nie da się łatwo wspiąć wróciliście i wybraliście mniej wygodny korytarz.

Tenże poprowadził was dłużej bo około 15-20 minut do okrągłej jaskini z ciałami dwóch kolejnych mrówkopodobnych stworów. Jednego przybitego do ściany włócznią przypominającą te którymi rzucały w was gnolle, a drugiego porąbanego jakąś bronią ciętą. Jeden z nich miał na głowie metalowy czepiec a jego przednie odnóża były chwytne i jedno było zaciśnięte na broni przypominającej szablę.

Poszliście dalej.
Po mniej niż 5 minutach słysząc narastający dźwięk przypominający toczący się gruby groch po kamieniach zatrzymaliście się i przygotowaliście na ew. atak. Jednak nic się nie stało. Odgłosy ucichły.
Podeszliście dalej i doszliście do podzielenia się korytarza na kilka jeszcze mniejszych. Te nowe odchodziły z głównego w różnych kierunkach, nawet prawie pionowo do góry. Uznaliście że doszliście do czegoś w rodzaju gniazda. W oddali cały czas słyszeliście odgłosy grochu.
Cofnęliście się do korytarza i zdecydowaliście wywabić do siebie kilka istot.
W tym celu użyliście światła pochodni.



Udało się od razu.
3ech Formianów (uznajmy że jakoś doszliście do tej nazwy) weszło w korytarz i od razu was zauważyło.
Nie wiecie czy to z powodu wrodzonej agresywności czy z powodu ataków ze strony gnolli oraz wrogiego czarodzieja ale istoty od razu was zaatakowały.

Pierwszy atak przyjął Ursus próbując ochronić się przed atakami za swoją tarczą. Korytarz był wąski więc tylko jedna mrówa mogła atakować go na raz. Ku jego zdumieniu drugi Formianin wszedł na sufit i z odwróconej pozycji próbował gryźć Ursusa w głowę i szyję. To było więcej niż jest możliwe do zasłony tarczą. Po pierwszym ugryzieniu Ursus poczuł ostre pieczenie i ból w ugryzionym barku i zrozumiał że ich szczęki oprócz tego że są ostre to również niosą ze sobą jad.

Na szczęście dzięki pomocy Angbora który robił co mógł żeby zza pleców Ursusa uderzać pięściami we wrogów oraz pomocy magii Naruka wszyscy trzej wrogowie zostali zabici. Po chwili jego organizm okazał się silniejszy i zwalczył jad.
Słysząc nadchodzące kolejne mrówki Drużyna postanowiła wycofać się do głównych jaskiń. Jednak docierając do iluzyjnej ściany usłyszeli dziwne powarkiwania i poszczekiwania z drugiej strony.
Przystanęli i zaczęli nasłuchiwać.

Sądząc z odgłosów po drugiej stronie była jakaś większa grupa gnolli która stała przy otworze ziemnego tunelu prowadzącego do studni i hałasowała jakimiś żelaznymi przedmiotami.
Po dłuższym czasie odeszli kierując się w dół w stronę której do tej pory drużyna nie zbadała.
Na szczęście Formianie nie gonili drużyny tak daleko. W przeciwnym wypadku wybór czy zginąć z rąk gnolli czy szczęk i jadu mrówek byłby jedynym jaki pozostał by naszym bohaterom.

Narbeleth podążył w ślad za gnollami a Angbor zagłębił się ziemny tunel szukając śladu działalności gnolli.
Niestety tunel był na tyle wąski i ciemny że Angbor nie dał rady uniknąć zakopanych w ziemi sideł które z trzaskiem zamknęły się na jego ramieniu.
Dzięki przyjaciołom wydostał się z tunelu i uwolnił rękę z zatrzasku.
Tymczasem Narbeleth podążał dość długo za gnollami.
Oddział liczył około 20 gnolli z których jeden wyróżniał się skórzanym strojem, dziwnymi ozdobami i laską zamiast broni.
Korytarz którym szły gnolle zaprowadził Narbeletha aż na brzeg podziemnego jeziora. Czekały tam 4 czułna którymi gnolle odpłynęły w ciemność.

Opierając się na swoim przeczuciu Narbeleth stwierdził że wyższy korytarz który skończył się przepaścią być może prowadzi to ściany jaskini ponad jeziorem. Narbeleth wrócił do reszty drużyny.
Bohaterowie postanowili zaniechać sprawdzania czy w ziemnym tunelu jest zagrzebane więcej sideł i poszli wznoszącym się korytarzem w prawo.
Po minięciu sali z martwymi gnollami, bocznej odnogi do jaskini czarodzieja, fragmentu rzeki doszli do sali w której widzieli wcześniej uciekającego dzikiego kota.
Udali się w ślad za nim.
Korytarz wił się dłuższy czas. W pewnym momencie rozszerzył się, a na podłożu oprócz naturalnych nierówności pojawiło się sporo kamieni i odłamków skalnych. Na środku korytarza zwisała gruba lina z zawiązanymi supłami. Spoglądając do góry bohaterowie dostrzegli owalny otwór w suficie i korytarz prowadzący na powierzchnię. Widać było niebo oraz czuć świeże powietrze na twarzach.
Z powodu zmęczenia oraz odniesionych obrażeń drużyna zamiast podążać dalej korytarzem zdecydowała się wyjść na powierzchnię.

Lina przywiązana była do dużego kamienia na dnie niewielkiego, skalistego wąwozu położonego pół mili na północ od miasta. Jak tylko bohaterowie wyszli z wąwozu od razu dostrzegli mury.
Na wszelki wypadek wyciągnęli linę z dziury i udali się do miasta.

W mieście pomimo mało reprezentatywnego wyglądu od razu się rozdzielili. Angbor wraz z Ursusem udali się do świątyni Helma w której Angbor wcześniej złożył spory datek na cele przytułku dla sierot. Otrzymali tam pomoc przy oczyszczeniu i opatrzeniu swoich ran.
Następnie Ursus udał się do Sierżanta gwardii i przekazał mu raport ze wszystkiego co napotkali oraz poprosił o zabezpieczenie wyjścia z jaskiń.

Sierżant po wysłuchaniu raportu powiedział że w takim razie rozkaże zawalić ziemny korytarz w studni i zamuruje uszkodzoną cembrowinę. Dodatkowo w wąwozie wstawią kratę aby trwale zamknąć tą drogę do jaskiń.

Ursus razem z Narbelethem napisali i wysłali raport do Szańca i poprosili o dalsze instrukcje.

Później wszyscy spotkali się w karczmie. Po umyciu się i oczyszczeniu odzieży bohaterowie ponownie pogrążyli się w zasłużonym odpoczynku przy pienistym kuflu piwa. Tego już trzeciego wieczoru w Yartar w Karczmie pod Kaczym Kuprem było wyjątkowo tłoczno bo wiele osób chciało poznać opowieści z pod miasta.

W pewnym momencie podeszła do was jakaś urodziwa kobieta (zdecydowanie z elfimi cechami) która przedstawiła się jako Ellerin i powiedziała że jest rezydującym magiem w Yartar. Podobno pobierała przez rok nauki u Malika z Wilczego Szańca i teraz chętnie pomoże wam jeśli czegoś potrzebujecie.
Sama słyszała że zdobyliście jakąś magiczną księgę i widząc że nie ma wśród was magów zaoferowała że zbada ją i podzieli się swoimi obserwacjami z wami.
Zgodziliście się.
Po rzuceniu czaru i dłuższej koncentracji odczytała wam co było zapisane w księdze.
Okazało się że księga była magicznie zabezpieczonym opisem działań maga z jaskiń dzień po dniu. Z jej treści wynikało że przybył on do Yartar 12 dni temu na polecenie kogoś mieszkającego w Everlund. Wyposażony w złoto skontaktował się z koboldami i zapłacił im za wydrążenie tunelów prowadzących z jaskiń do studni (zdążyli wydrążyć tylko jeden). Następnie za pomocą substancji wabiącej robaki starał się doprowadzić do wysłania zbrojnych z miasta do jaskiń.
Równocześnie dotarł do gniazda Formianów i również wywołał ich agresję zabijając kilku z nich a następnie blokując iluzją przejście do nich.
Jego celem było doprowadzenie do tego żeby oddziały z miasta wysłane do jaskiń napotkały Formianów i zaatakowały ich.
Dzięki temu konflikt który by wybuchł spowodowałby ogromne zniszczenia a możliwe że całkowitą zagładę miasta.

Na szczęście udało Wam się temu zapobiec.

Wiecie jednak że czarodziej był tylko najemnym wysłannikiem kogoś kto stoi za tą złowieszczą intrygą i że ten ktoś gdzieś (prawdopodobnie w Everlund) nadal żyje i być może planuje kolejne działania. Udało wam się odkryć że w jakiś sposób jest to powiązane z kultem Cyrica zwanego Księciem Kłamstw, bóstwa które lubuje się w wywoływaniu chaosu i konfliktów.

Zdecydowaliście się nie czekać na odpowiedź tylko następnego dnia udać osobiście do Szańca i ew. stamtąd udać prosto do Everlund.

pamiętajcie tylko że przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę...


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez White Lion dnia Pon 22:33, 15 Mar 2021, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ZjedzBabciKorale
PrzeMadaFaka



Dołączył: 08 Maj 2007
Posty: 701
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 25 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce

PostWysłany: Śro 19:17, 17 Mar 2021    Temat postu:

Na początek pytanie - czy podróżując z moimi towarzyszami można się dorobić? Hmm... dajmy na to taki Angbor - nie jestem pewien czy on w ogóle wie co to słowo oznacza! Z samego rana wziął ze wspólnej puli swoją dolę (60 sz) i gdzieś z nimi zniknął, a po powrocie powiedział, że oddał potrzebującym. Nie wiem jak inni, ale na mój chłopski rozum my też jesteśmy potrzebujący i to bardzo! A co gdyby pojawiła się potrzeba wspólnych zakupów dla drużyny? Na przyszłość muszę jakoś bardziej pilnować naszej kasy, tym bardziej, że nie wiem co może strzelić do głowy Narukowi i Narbiemu.

Ale do rzeczy. Jak można się było spodziewać, tym razem znów zeszliśmy pod ziemię. Tak jak poprzednio, nie mogę powiedzieć, żebym był zachwycony. Jednakże, pchała mnie do przodu nadzieja zdobycia kolejnych łupów (jak się później okazało – płonna). Nie miałem pojęcia, że te korytarze pod Yartar są takie rozległe! Myślę, że zwiedziliśmy tylko małą część tego labiryntu! Dobrze, że nie spotkaliśmy już wielgachnych dżdżownic. Ale zamiast tego praliśmy się z mega-mrówkami, więc w sumie prawie na jedno wychodzi (prawie, bo ich jad nie paraliżował tylko jątrzył rany). Dziwne, ale te mrówki nosiły prymitywne elementy zbroi i niektóre nawet walczyły bronią, a nie szczypcami. No, ale do środka ich siedziby nie dotarliśmy - i dobrze, bo kto wie czy wyszlibyśmy z tego żywi. W dodatku po jaskiniach pętały się dość duże grupki gnolli, z którymi zdecydowanie nie chciałbym walczyć.

Dobrze było w końcu znaleźć wyjście z jaskiń prowadzące na powierzchnię (ok. pół mili za miastem). Ktoś umieścił tam linę, po której można było się wspiąć. Dzięki niech będą Helmowi, że nie musieliśmy wracać tą samą drogą!

A z innej beczki... wygląda na to, że moi towarzysze sądzą, że jesteśmy jakąś samozwańczą, niezależną grupą, która ma zaprowadzić porządek na Wybrzeżu Mieczy! Bez konsultacji z lokalną gwardią i Szańcem chcieli od razu wyruszać do Everlund w poszukiwaniu osoby, która zleciła zabitemu przez nas czarownikowi misję szerzenia zamętu w Yartar! A gdzie zdanie raportu yartarskiej gwardii i Szańcowi z wykonanej misji? Albo przekazanie gwardii przedmiotów znalezionych pod miastem, które stanowią dowód w sprawie? Mieliśmy przecież swoje rozkazy i ściśle określone zadanie. Że też muszę przypominać o takich podstawowych rzeczach...

No a po wszystkim miło było zasiąść sobie wygodnie w Karczmie pod Kaczym Kuprem i najeść się do syta. Zadowolenie z dobrze wykonanego zadania sprawiło, że pozwoliłem sobie nie tylko na kilka kufli piwa, ale też butelkę znakomitej yartarskiej śliwowicy, po której solidnie zaszumiało mi w głowie... Taaak... dawno już nie czułem się tak dobrze...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kudlatyzbik
Administrator



Dołączył: 05 Maj 2007
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce

PostWysłany: Śro 20:33, 21 Kwi 2021    Temat postu:

No w końcu mamy jakiś ślad. Można zacząć kogoś szukać.
Chwilowo miotam się trochę czy ruszać od razu czy jednak poczekać na wiadomość z Szańca.
Ten czarownik musiał mieszkać w mieście i wysyłać jakoś wiadomości do swojego Pana. Może czekając na odpowiedź z Szańca poszwendam się trochę po karczmach i zajazdach i popytam, może z pomocą strażników znajdziemy pokój albo jakieś pozostawione szpargały.
W wolnej chwili powęszę trochę w okolicy wejścia do jaskiń i może znajdę jakieś ślady.
Mam nadzieję że ruszymy w dalszą podróż nie mogę się doczekać aby zobaczyć jakieś większe miasto i przekonać się czy życie w nim na prawdę tak wygląda jak mówią.
Szczerze mówiąc trochę mi zaczyna dokuczać brak przestrzeni i chętnie już bym pognał dalej w las.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vesemirus
Analfabeta



Dołączył: 27 Gru 2014
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:22, 23 Kwi 2021    Temat postu:

Nareszcie przygoda, jesteśmy bohaterami! Całe miasto nas zna! Jednak, muszę wyrzucić te myśli z głowy, po pierwsze to brak pokory, a Ty Ilmaterze gardzisz ludźmi którzy są butni, po drugie jeszcze wiele pracy przed nami - mamy ślad, może niedługo uda się rozwikłać zagadkę? Ilmaterze wiem, że zrobiłem coś złego, coś co nie powinno się powtórzyć - skrzywdziłem żywe istoty. Może nie były zbyt rozumne, może pomyliły nas z tymi którzy chcieli wywołać wojnę? Wybacz mi i obdarz mnie mądrością.

Po skończonej modlitwie Bezimienny zjadł kolację z rodziną i poszedł się przejść, wieczór był chłodny, ale to młodzieńca nie zraziło, poszedł w stronę bramy, wyszedł do lasu popatrzeć na gwiazdy, życie w mieście go męczyło, takie ilości alkoholu też były w czasach mieszkania w klasztorze nie do wyobrażenia, potrzeba oczyścić myśli.

Kiedy miał już wracać usłyszał za swoimi plecami znajomy głos:
- Chłopcze, obiecałeś podążać ściażkami Ilmatera!
Bezimienny błyskawicznie się obrócił i zobaczył Bosego Mnicha. Serce z przerażenia zaczęło tłuc się w jego klatce piersiowej.
- Nie bój się, Pan Męczenników, Cię nie skrzywdzi, tylko pomoże Ci wykonać swoją misję. Czy przysięgasz nie zabijać?
- T... tak - wyjąkał chłopak.
- Pamiętaj kara za złamanie przysięgi będzie sroga, ale Ilmater Ci pomoże.
Błysnęło światło i Mnich rozpłynął się w powietrzu.

Bezimienny na chwiejnych nogach wrócił do Szańca, przed Karczmą dwóch górników okładało się pięściami. Chłopak minął ich bez słowa, nawet nie zauważając, że bójka nagle się skończyła a rozentuzjazmowany tłum przestał wykrzywiwać obelgi i dopingować bijących się. Wszedł do rodzinnego domu gdzie rozgniewana matka Bezimiennego rugała właśnie wnuczka za potłuczenie najlepszego glinianego kubka, nagle przerwała i przytuliła malucha. Bezimienny nie zdawał sobie sprawy, że ponownie został dotknięty przez swojego boga...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum 80th Strona Główna -> Zwykłe uczynki / Główna kampania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin